Ten film miał mi pokazać, że nie wolno odrzucać miłości, mimo przeszkód? Pewnie tak, ale jest też masa sytuacji, kiedy to odrzucenie naprawdę ratuje resztę życia :)
Jak dla mnie, skoro to film biograficzny, to miał przede wszystkim przybliżyć pisarkę, a pokazanie wartości takich jak miłość zeszło na drugi plan :)
Spoiler: Cóż, jeśli to prawdziwe fakty z życia Jane Austen, to film po prostu opowiedział jej historię. Jane pojęła taką decyzję właśnie z wielkiej miłości do ukochanego. Kto wie, czy napisałaby te wszystkie książki, gdyby była spełniona w miłości? Ale szkoda mi jej było. On pewnie też nie był szczęśliwy.
Cieszę się, że nie żyję w tamtych czasach, gdy człowiek był uzależniony finansowo od rodziny. Kobiety miały z tego powodu zupełnie "przechlapane" Jak widać mężczyznom też lekko nie było.
Każdy znał swoją rolę w małżeństwie i nie było rozwodów. Żony były posłuszne a mężowie wierni, czego więcej chcieć?
Miłości i prawa do bycia szczęśliwym! Rozwodów może nie było, ale zdrady i owszem ;)
Zawsze można liczyć, że miłość nadejdzie z czasem. Tak chyba matki wmawiały młodym, zbuntowanym córkom, prawda? Ale jak się zastanowić, to z poczucia bezpieczeństwa, rzekomej wierności (zakładając, że była), względnego szczęścia i nawet powinności spełniania obowiązków małżeńskich (bez przymusu) może wykiełkować jakieś uczucie. Chyba mało romantyczna jestem.
Masz rację. To było dobre w przypadku, gdy nie miało się żadnego obiektu zainteresowania a i majątku nie było. Ale gdy ktoś był zakochany, a zdarzało się, że z wzajemnością, a poślubić musiał kogoś innego, to był prawdziwy dramat!