Nie powiem, żebym zabrała się za ten film z czystej chęci obejrzenia go. Od kilku miesięcy borykałam się z mieszanymi uczuciami co do niego. Głównie chodzi o Jamesa McAvoy'a. Bardzo podobało mi się jak zagrał w Pokucie i bardzo broniłam się przed zmianą tego wizerunku. Jednak ciekawość wygrała ;) Oglądnęłam i muszę powiedzieć, że film zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Bałam się że Anne Hathaway zniszczy tę postać, a jednak tak się nie stało. Bardzo dobra, moim zdaniem, gra gestów, spojrzeń, detali. Oczywiście absolutnie genialna Maggie Smith, aczkolwiek to nie jest szczególne odkrycie. Największe wrażenie jednak zrobiła na mnie, nie scena tańca, ale scena w której Jane tłumaczy Tom'owi, że nie może z nim być. Po prostu piękne... Wygrać z własnym pragnieniem, z miłością, dla dobra osób, których nie znamy. To było właśnie to człowieczeństwo, którego w tym filmie poszukiwałam. Bałam się kolejnej zwykłej "obyczajówki", która zakończy się szczęśliwie i nic kompletnie nie wniesie w mój gust filmowy, ale na całe tak się nie stało. Film uważam za udany ;) Jednakże moja ocena jest tu absolutnie subiektywna i zapewne kompletnie błędna, gdyż nie jestem krytykiem filmowym i kieruję się jedynie osobistymi odczuciami.
ja akurat nie miałam wiekszych problemow z obejzeniem tego filmu. :) no procz czasu. ;)
"Wygrać z własnym pragnieniem, z miłością, dla dobra osób, których nie znamy."
jestem zdania ze sa filmy z ktorych wyciagamy jakies wnioski. Ty sprecyzowałaś go to protu idealnie. :)
Więcej takich filmów. !!! ;p